Wiele życiowych ról
- Środa, 11 kwiecień 2018 11:19
Właścicielka Dworu Czarneckiego w Porosłach oraz Restauracji Forma w białostockiej Operze Podlaskiej. Prezes Fundacji Rodziny Czarneckich. Helena Czarnecka - kobieta, dla której biznes jest jak chleb powszedni.
Marzena Bęcłowicz: Początki Pani „biznesowej drogi” sięgają czasów, gdy przedsiębiorczość w naszym kraju dopiero kiełkowała. Czy łatwiej było wtedy, czy może teraz?
Helena Czarnecka: Zdecydowanie teraz. Ponieważ teraz łatwiej i o kontrahenta, i o różnorodność towarów. Pamiętam, gdy 15 lat temu uruchamialiśmy restaurację mieliśmy problem z pozyskiwaniem produktów innych niż standardowe. Teraz asortyment jest ogromny. Teraz także Dwór Czarneckiego jest rozpoznawalną marką.
MB: Czy trudno jest odnieść sukces w branży hotelowo-gastronomicznej? Mamy przecież w regionie mnóstwo hoteli, domów weselnych.
HCz: Gdy zaczynaliśmy konkurencja była niewielka. Teraz jest potężna, jednak świadomość naszych gości - jeszcze większa. Przed laty z restauracji czy usług hotelowych korzystano raczej okazjonalnie. Teraz organizowanie w takich lokalach imienin, komunii, chrzcin czy innych przyjęć okolicznościowych jest normą. Moim zdaniem popyt na tę sługę rośnie. A czy trudno jest odnieść teraz sukces w branży? Dwór Czarneckiego jest marką samą w sobie. Mamy swoich stałych gości, a nowi często powołują się na rekomendacje znajomych czy rodziny. Nie jesteśmy anonimowi. Wręcz przeciwnie, mamy renomę, na którą cały nasz zespół ciężko pracował przez lata.
MB: Prowadzenie firmy rodzinnej ma swoje zalety i wady. Jak jest w Państwa przypadku?
HCz: Prawie cztery lata temu, zaraz po studiach prawniczych w Warszawie, wróciła do Białegostoku moja córka Dominika i… naturalnie zajęła się pracą w Dworze. Zaufałam jej od razu, bo choć lat ma stosunkowo niewiele, to doświadczenie ogromne. Wszystko dlatego, że właściwie od zawsze uczestniczyła w naszych przedsięwzięciach. Dziś zarządza Dworem Czarneckiego oraz naszą Restauracją Forma w Operze Podlaskiej. Wspiera też swoim doświadczeniem kilka innych rodzinnych przedsięwzięć. Cieszę się z tego, ponieważ wniosła do Dworu dużo świeżości, nowoczesnego sposobu zarządzania oraz masę pomysłów.
MB: W przypadku firm rodzinnych naturalne jest, że kiedyś dzieci przejmą biznes od rodziców. Co pani sądzi o tym zjawisku?
HCz: To naturalna kolej rzeczy, którą systematycznie wdrażam w życie. Często powtarzam, że już nie mogę się doczekać dnia, kiedy w końcu dzieci przejmą interes. Marzę by mieć więcej czasu dla wnuków, męża, ale też dla siebie. Jednak chcę pozostawić dzieciom Dwór zarówno w doskonałej kondycji finansowej jak i świetnym stanie technicznym. Dlatego teraz planujemy jego gruntowny remont. Mam nadzieję, że uwiniemy się z nim szybko, choćby dlatego, że mąż i syn prowadzą firmę budowlaną.
MB: Równolegle z działalnością biznesową angażuje się Pani w działalność charytatywną. Trzy lata temu założyła pani wraz z córką Fundację Rodziny Czarneckich. W dzisiejszych czasach rzadko spotyka się osoby, które bezinteresownie pomagają innym. Skąd u pani taka potrzeba?
HCz: Chcę siać dobro, pomagać innym. Tego nauczyli mnie rodzice, tego ja uczę swoje dzieci i wnuki. Chcę żeby one po mnie, dalej to robiły. Mam zespół wyjątkowych ludzi i zarówno w Fundacji jak i w Dworze czy Formie nie pracuję sama. W przypadku Fundacji, gdy skala działania stała się tak duża, to nawet nie pamiętam kiedy pojawiło się tak wiele osób, które wsparły nasze działania.
Pomagając ojcu Konkolowi przy organizacji Wigilii Miejskiej okazało się, że jesteśmy w stanie pozyskać produkty i przygotować tę Wigilię dla kilku tysięcy osób. Stwierdziliśmy wówczas, że działamy na taką skalę, że czas to sformalizować. Rodzina przyjęła ten pomysł z entuzjazmem, choć chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co to za sobą niesie. Córka przygotowała statut Fundacji i zaczęliśmy oficjalną działalność.
MB: Czy poza pracą znajdujecie Państwo czas dla siebie?
HCz: Ze względu na łączenie kilku działalności biznesowych, spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu. Wzajemnie się inspirujemy, dyskutujemy, pomagamy i doradzamy w prowadzeniu firm. Dbamy o siebie nawzajem. Bardzo dobrze się rozumiemy i można powiedzieć - przyjaźnimy ze sobą. Mamy między sobą relacje bardzo partnerskie. A jeśli chodzi o działalność biznesową, to wzajemnie się napędzamy, gdyż wiemy, że w pojedynkę moglibyśmy zdziałać dużo mniej.
MB: Jak można wesprzeć Fundację?
HCz: Można przekazywać darowizny finansowe, różne produkty czy inne dobra. Można świadczyć usługi, nie zawsze bezpłatnie, ale np. z ulgami czy preferencjami. Przy dużych działaniach - takich jak wigilia czy śniadanie wielkanocne - potrzebujemy dużo rąk do pracy. Każdy wolontariusz jest wówczas mile widziany. Z resztą często namawiamy naszych darczyńców, by prócz przekazania środków czy produktów, włączyli się w nasze działania jako wolontariusze.
MB: W biznesie zarabia się pieniądze, działając charytatywnie co się osiąga?
HCz: Dobre sytuacje i dobre emocje. Pamiętam jak, kilka lat temu zorganizowałam wigilię dla dzieci z domów dziecka na Białorusi i z polskich rodzin ze Wschodu. Przyjechało do nas prawie pół tysiąca osób różnych wyznań. Znajomi pomogli mi przygotować sporo paczek świątecznych, miałam też dużo ubrań. I tak rozdawaliśmy to maluchom. W pewnym momencie za rękę łapie mnie mała dziewczynka, całuje i mówi, że dziękuje, że mogła tu przyjechać i się najeść. Podziękowała też za posiłek w imieniu swego rodzeństwa. To co powiedziała trzy miesiące stało mi w uszach. U nas dzieci wybrzydzają, a tam nie mają co jeść. Wiem, że każdemu nie dogodzę, ale wiem też, że są osoby, które docenią moją pracę.
MB: Dziękuję za rozmowę.
Fot. Prywatne archiwum rozmówczyni