Gdy patrzę w twe oczy
- Niedziela, 29 wrzesień 2013 23:08
O naturalnych metodach leczenia, m.in. o homeopatii, medycynie manualnej, irydologii, ziołolecznictwie, z Krzysztofem Czarneckim rozmawia Marzena Bęcłowicz.
- Kilka dni temu wpadła do mnie znajoma z rewelacyjną wiadomością ?Słuchaj, pamiętasz te moje wieczne dolegliwości żołądkowe? Byłam u lekarza, który tylko patrząc mi w oczy relacjonował wszystkie moje dotychczasowe i obecne choroby. Do tego bardzo dokładnie opowiadał o moich cechach charakteru i osobowości, jakbyśmy znali się od lat? - opowiadała pełna emocji. Bardzo zaciekawił mnie temat i postanowiłam do Pana zadzwonić. Jak to jest z tym patrzeniem pacjentowi w oczy?
- Irydodiagnostyka lub po prostu irydologia, gdyż tak nazywa się ta dziedzina nauki, służy do oceny stanu zdrowia pacjenta na podstawie obrazu tęczówki oka i pojawiających się na niej zmian w strukturze anatomicznej lub mikroanalitycznej.
Badanie jest bezbolesne, wykonuje się je za pomocą specjalnego urządzenia zwanego irydoskopem. Oglądając tęczówkę oka potrafię ocenić jaki organ pacjenta jest chory. Oglądam jedno i drugie oko, gdyż prawe ?odpowiada? za cechy dziedziczone, natomiast lewe pokazuje stan obecny. Po badaniu irydologicznym i oczywiście zebranym wywiadzie, takim jak u ?klasycznego? lekarza, dobieram pacjentowi odpowiednie mieszanki ziołowe. Stosowanie ziół jest czymś naturalnym i znanym od wieków. Zioła regenerują wspomagają i usprawniają fizjologię pracy organizmu. Leczę przyczynę choroby, a nie objawy, jak to jest zwyczajowo robione w medycynie klasycznej. Podam przykład. Bardzo popularna choroba jaką jest łuszczyca, nie jest chorobą skóry tylko jelita grubego i dopóki go nie wyleczymy, nie wyleczymy łuszczycy. Dodam, że nie neguję leczenia klasycznego. Kuracja ziołami i terapia homeopatyczna nie wykluczają leczenia chemicznego, dlatego nigdy nie zalecam pacjentom odstawiania leków przepisanych przez lekarzy.
- A co skłoniło Pana, by zająć się właśnie takimi dziedzinami nauki i kształcić w tym kierunku? Jest Pan przecież z wykształcenia lekarzem weterynarii.
- Tak, to prawda. W 1989r skończyłem studia weterynaryjne w Olsztynie. W trakcie nauki spotkałem na swojej drodze zielarza, był nim Eligiusz Kozłowski. To właśnie on tak bardzo zafascynował mnie naturą, ziołami oraz leczeniem metodami naturalnymi. A praktykującym weterynarzem oczywiście byłem, tyle tylko, że bardzo krótko - jedynie ok. pięć lat. Jednak już wtedy zajmowałem się ziołolecznictwem i przyjmowałem pierwszych pacjentów. Obecnie mam za sobą już ponad 30 lat pracy.
Z tej racji, iż mam wykształcenie medyczne mogłem korzystać z różnych podyplomowych kursów. Skończyłem więc wszystko jeśli chodzi o medycynę manualną, czyli ustawianie stawów obwodowych i kręgosłupa; skończyłem irydologię w Instytucie Irydologii w Radomiu; skończyłem homeopatię klasyczną, a ziołolecznictwo, jak już wspomniałem, poznałem na studiach. Obecnie prowadzę ośrodek, w którym praktykuję wszystkie naturalne metody pomocy, pozwalające powrócić organizmowi do zdrowia. Również wszyscy moi pracownicy mają wykształcenie medyczne. Poza wizytami diagnostycznymi organizujemy też wczasy zdrowotne.
- A jacy ludzie przychodzą do Pana po pomoc?
- Przeróżni. Jeżeli chodzi o przekrój społeczny to śmiało powiem, że wszyscy. Wykształceni, niewykształceni, młodzi, dorośli, starzy. Tacy, którzy potrzebują pomocy, tacy którzy zawiedli się na medycynie konwencjonalnej. Dla niektórych jestem tzw. ?ostatnią deską ratunku?. Nikomu nie odmawiam pomocy. Pochwalę się, że udaje mi się z powodzeniem wyleczyć większość przypadków. Mam też wielu stałych pacjentów. Powiem tylko, iż chorych rejestrujemy tylko jednego dnia, na cały miesiąc następny. Zainteresowanie jest tak duże, że po ok. 4-5 godzinach brakuje nam wolnych terminów.
- Więc jak widać na nadmiar wolnego czasu Pan nie narzeka. A czy w natłoku zajęć znajduje Pan czas dla siebie i rodziny, może ma Pan jakieś hobby?
- Moje hobby to cały czas nauka, nauka i nauka. A najbardziej niestety brakuje mi czasu dla rodziny. Wprawdzie moi trzej synowie są już dorośli i nie wymagają na co dzień ojcowskiej troski, ale mam jeszcze troje wnucząt - dwóch wnuków i wnuczkę i to im chciałbym poświęcać więcej czasu.
- A czy siebie i swoich bliskich również Pan leczy?
- Tak. My nie stosujemy antybiotyków. Grypę, anginę czy przeziębienia leczymy naturalnie. Oczywiście nie zapominamy też o tradycyjnych badaniach kontrolnych. Naszym kuracjuszom w ośrodku, również pobieramy krew i robimy badania laboratoryjne.
A czytelnikom udzielę pewnej rady. Chorując, często obserwujmy przyrodę i patrzmy co pyli w danym momencie. Jeśli znajdziemy alergen, to powinniśmy wówczas zastosować go w postaci leku homeopatycznego. Wyleczenie gwarantowane.
- Dziękuję za rozmowę. A zainteresowanym zdradzę, iż moja znajoma po wizycie u pana Krzysztofa ma się świetnie. Już dawno zapomniała co to ból brzucha.
Fot. Archiwum rozmówcy