Życie pełne pasji
- Sobota, 04 sierpień 2012 19:54
O tym jak lekarz dba o swoje zdrowie z dr n. med. Krzysztofem Arciszewskim lekarzem ginekologiem - położnikiem, założycielem białostockiej Polikliniki Arciszewscy rozmawia Marzena Bęcłowicz
- Trochę trudna jest rozmowa z lekarzem o jego zdrowiu i metodzie na utrzymanie tego zdrowia w dobrej formie, ale spróbujmy... Czy ma Pan swoją receptę na zdrowe życie? Może to jakaś dieta, może sport, może po prostu aktywne życie?
- Ciężko jest prowadzić zdrowy tryb życia mając na głowie tyle obowiązków. Jednak dzięki temu, że staram się codziennie odwiedzać moją mamę, która obecnie mieszka sama i potrzebuje towarzystwa, mam możliwość zjedzenia ciepłego, domowego obiadu. Do tego staram się utrzymywać dobrą formę i regularnie chodzę na basen. Intensywność ćwiczeń zwiększam zwłaszcza przed wyjazdami na nurkowanie, czy narty, gdzie niezbędne jest dobre przygotowanie fizyczne do wymagającego dużego wysiłku sportu.
Poza tym codziennie mam lekarską wizytę domową (śmiech), gdyż moja żona jest lekarzem internistą-diabetologiem i to ona dba o dobry stan zdrowia całej rodziny. Leczy nas wszystkich łącznie z psem.
- Wspomniał Pan o tym, iż nurkuje, czy oprócz tego ma Pan jeszcze jakieś hobby?
- Moim drugim domem jest jacht. Jak tylko znajdę wolną chwilę zabieram żonę, psa i razem wyjeżdżamy na Mazury, żeby spędzić czas pod żaglami. Jest to niesamowicie odprężające zajęcie, a zarazem zdrowy wysiłek na świeżym powietrzu. W portach panuje przyjazna żeglarska atmosfera i można tam poznać wielu ciekawych ludzi. Patent sternika jachtowego zdobyłem jeszcze w dzieciństwie i od tamtej pory nie ma wakacji, których chociaż w części nie spędziłbym pod żaglami, czy to na polskich jeziorach, czy na morzu.
- Wszystko to wymaga czasu, jak godzi Pan ze sobą obowiązki zawodowe, a jak walczy ze stresem?
- Połączenie wszystkich codziennych obowiązków faktycznie nie jest proste. Nadzorowanie działalności Polikliniki i utrzymanie wysokiego poziomu obsługi wymaga dużego nakładu pracy, a przez to jest czasochłonne. Staram się zapewnić pacjentkom i noworodkom dostęp do najnowszych technologii medycznych. Dodatkowo nadal pracuję w roli lekarza i przyjmuję pacjentki. W związku z tym w ciągu tygodnia zostaje mi niewiele czasu na realizowanie swoich pasji. Jednak jeśli tylko wygospodaruję trochę czasu, to staram się go spędzać z rodziną.
W ciągu 30 lat pracy zetknąłem się z wieloma stresującymi sytuacjami i zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Nauczyłem się podchodzić do problemów w sposób konstruktywny i zdystansowany ? nie odkładam ich w czasie, a skupiam się na szybkim znalezieniu najlepszego rozwiązania. Teraz już wiem, że najważniejsze jest zdrowie i rodzina, a życie w ciągłym stresie może zepsuć i jedno i drugie. Staram się jak najmniej denerwować, nawet jeśli przychodzę zmęczony z pracy, a w domu pies z kotem nie dają mi spać, próbując zająć moje miejsce w łóżku. Z wiekiem do wszystkiego można przywyknąć. Natomiast uważam, że nie ma lepszej metody na odstresowanie się, niż wyjazd - najlepiej w miejsce, gdzie nie ma dostępu do internetu i zasięgu komórkowego. Wystarczy tygodniowy urlop, żeby sprawniej i wydajniej pracować przez następne miesiące.
- Co przyczyniło się do tego, że stworzył Pan taką klinikę, miejsce z taką atmosferą dla rodzących kobiet?
- W latach osiemdziesiątych - po ukończeniu studiów i rozpoczęciu pracy w charakterze lekarza, miałem możliwość zobaczenia zagranicznych ośrodków medycznych, które znacznie odbiegały standardem od polskich szpitali. Od tamtej chwili marzyłem, by stworzyć nowoczesne centrum medyczne na miarę zachodnich placówek. I chyba mi się udało. Zadowolenie pacjentek i zdobyte wyróżnienia, w tym tytuł ?Podlaskiego Innowatora 2011?, przyznany przez Urząd Marszałkowski i Uniwersytet w Białymstoku, jako nagroda w konkursie na najbardziej innowacyjną firmę województwa podlaskiego, są potwierdzeniem sukcesu naszych działań.
- To może na koniec - by nie było tak idealnie ? czy jest coś z czego nie potrafi Pan zrezygnować?
- Z ptasiego mleczka i fotografii. Nie wyjeżdżam na wakacje bez aparatu. Może dlatego, że mam krótką pamięć i zdjęcia przypominają mi o życiowych przygodach. A może trochę przez chęć zrobienia wyjątkowych ujęć zwierzętom i przyrodzie, których niewielu ludzi miało możliwość oglądać.
- Dziękuję za rozmowę.
Fot. Archiwum rozmówcy