Zdrowy Białystok

Sobota, 20 04 13:38

Ostatnia modyfikacja:sobota, 20 04 2024

Żyć mi się chce!

290112O popularności, pracy w teatrze i zwykłym życiu codziennym, no i o zdrowiu z komendantem Henrykiem z Królowego Mostu? - o przepraszam! - z Andrzejem Beya-Zaborskim, aktorem teatralnym, filmowym, wykładowcą na Wydziale Lalkarskim Akademii Teatralnej w Białymstoku rozmawia Marzena Bęcłowicz.
- Komendant Henryk, pełen energii policjant z trylogii Jacka Bromskiego ?U Pana Boga? za piecem, w ogródku, za miedzą?. Tak rozpoznaje Pana pewnie większość ludzi. Czy zagranie tej postaci było trudne i wymagało od Pana jakichś szczególnych przygotowań?
- Bardzo się ucieszyłem otrzymując propozycję zagrania tej postaci. Po przeczytaniu scenariusza wiedziałem, że rola bardzo mi pasuje. Odpowiadał mi charakter tego człowieka, sposób bycia i komunikowania się ze światem oraz jego temperament. Poza tym Henryk był stąd, więc jego sposób mówienia oraz kresowe poczucie humoru były mi bliskie. Muszę przyznać, że nie przygotowywałem się specjalnie do zagrania tej postaci. Większym problemem było dla mnie powrócenie do roli komendanta po czterech latach, kiedy kręciliśmy kolejny film. Musiałem przypomnieć sobie wówczas sposób poruszania się, mówienia i zachowania mojego bohatera. Było to dość trudne. Praca nad tymi filmami trwała łącznie blisko dziesięć lat. I rzeczywiście obecnie w Polsce jestem bardziej znany jako policjant Henryk niż jako Andrzej Zaborski. Jest to bardzo miłe, kiedy ktoś mnie poznaje i z uśmiechem mówi dzień dobry.
- Czy już jako dziecko marzył Pan o aktorstwie?
- Absolutnie nie. Muszę przyznać, że do szkoły teatralnej zdawałem przez przypadek. Wcześniej oczywiście byłem obyty ze sceną, gdyż jestem muzykiem, a dokładnie perkusistą. Uczyłem się w technikum elektrycznym, jednak nie interesowała mnie ani matematyka, ani fizyka. Kiedy przypomnę sobie te obliczenia ? całki-srałki ?, zastanawiałem się: po co to liczyć, kiedy i tak wiadomo, jaki będzie wynik. To był istny koszmar! Lubiłem za to język polski, historię, geografię. Kiedy więc otworzono w Białymstoku wydział lalkarski warszawskiej PWST, pomyślałem - spróbuję. Dostałem się i tak się wszystko zaczęło. Jestem pierwszym absolwentem tej szkoły. Nie sądziłem, że będę aktorem, a tym bardziej, że będę pedagogiem - już prawie 30 lat uczę w szkole teatralnej.
300112- A woli Pan grać dla dzieci, czy dla dorosłych? W filmie, czy raczej w teatrze?
- Jest mi wszystko jedno, oby tylko film/sztuka były dobre. Oczywiście dzieci są bardziej wymagającymi widzami, nie bawią się w konwenanse, albo coś im się podoba albo nie. Inaczej dorośli - przyjdą i oglądają bo zapłacili, bo tak wypada. Kocham teatr - tę atmosferę, kiedy gasną światła, kiedy opada kurtyna ? to taka magia teatru. Natomiast film to bez wątpienia większe zarobki ? i większa publiczność, a zarazem popularność.
- Bardzo dużo Pan pracuje, jak Pan radzi sobie ze stresem i zmęczeniem? Ma Pan swoje miejsce w którym odpoczywa?
- Bardzo lubię to, co robię. Gdyby było odwrotnie, nie byłbym aktorem. Lubię kiedy coś się dzieje, kiedy zaczynam pracę nad nowym projektem, lubię tę towarzyszącą mi adrenalinę. Faktycznie pracuję dość intensywnie - coś tam kręcę, reżyseruję, gram. Jestem po niedawnej premierze ?Pippi Pończoszanki? w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku, gram z warszawskimi aktorami w sztuce ?Andropauza?, poza tym wykładam w szkole - wychowuję młodszą brać aktorską, pracuję w teatrze - nie narzekam na brak zajęć.
Grywam szczególnie wieczorami - nie przeszkadza mi to. Jak pracuję, to na pełnych obrotach. Grałem ostatnio w 21 miastach w Polsce. A jak odpoczywam, to mnie nie ma. Po prostu leżę i nic nie robię. Tak regeneruję siły. Mam swoje miejsce, gdzie mieszkam od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Jest to domek w lesie w Ciełuszkach (gm. Zabłudów). Już teraz myślę o wiośnie i o tym, że trzeba tam jechać, coś poprawić, coś przebudować. Chcę znaleźć czas, by pójść na ryby, grzyby, by pomajsterkować. Jest tyle rzeczy do zrobienia, że gdyby człowiek chciał je wszystkie zrealizować, to życia by zabrakło. Właśnie Ciełuszki to takie moje magiczne miejsce, uwielbiam tam przebywać, tam wypoczywam, tam ładuję swoje akumulatory.
- Czy w natłoku zajęć znajduje Pan czas dla siebie i rodziny?
- Rodzina jest dla mnie bardzo ważna. Ponieważ rozmawiamy w okresie około bożonarodzeniowym, to wspomnę, że celebrujemy święta i nie wyobrażamy sobie, by spędzać je samotnie. Żyjemy w świecie, gdzie każdy jest zabiegany, pracuje, ma własne sprawy, więc Święta to takie dni dla nas. Spotykamy się, siedzimy, rozmawiamy, śpiewamy, gramy na gitarze i plotkujemy ?. Bardzo lubimy te chwile i dbamy o nie. Mamy znajomych, z którymi spotykamy się blisko 40 lat i nie wyobrażamy sobie, by mogło być inaczej, pielęgnujemy tę znajomość. Nasz dom jest otwarty i gdy przez trzy dni nikt nas nie odwiedza, to dzwonimy, by ktoś przyjechał. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, nie potrafimy siedzieć sami. Jednocześnie mój dom to enklawa prywatności. Nie przynoszę tu problemów z pracy. Żona to rozumie, jesteśmy małżeństwem już 35 lat.
Zdradzę, iż jestem strasznym kinomanem, oglądam minimum dwa filmy dziennie, bo inaczej choruję ?. Z braku czasu robię to najczęściej nocami. Uwielbiam filmy historyczne, polskie kino oraz sport - boks, no i oczywiście kibicuję wszystkim polskim zawodnikom.
- Hmm... Mieliśmy przecież rozmawiać o zdrowiu. Może więc na koniec, jaka jest Pana recepta na zdrowie?
- Mój zawód niestety nie sprzyja prowadzeniu ustabilizowanego trybu życia, związane jest to z ciągłym stresem, nerwami oraz częstymi wyjazdami. Aktor to zawód tzw. podwyższonego ryzyka ?. Oczywiście staram się dbać o zdrowie i zdrowe odżywianie ? ale, szczerze mówiąc, wychodzi mi to różnie. Moim wielkim sukcesem jest to, że rzuciłem palenie i trwam w tym choć momentami strasznie mnie ciągnie. Recepta? Jest nią chyba dobre samopoczucie. Cieszę się życiem, że chce mi się żyć, pracować. Jak się człowiekowi coś chce, jak ma plany - to znaczy, że żyje. Akceptuję świat takim, jaki jest i cieszę się z tego co mam dziś, bo nie wiadomo jakie będzie - i czy w ogóle będzie - jutro. Żona mnie tego nauczyła - to ona jest  moim ?motorem?. Jeśli jest Stwórca, to trzeba mu dziękować za każdy dzień, jaki nam się zdarzył. Nasze codzienne problemy to nic, bo gdyby ich nie było, to jakby nie było nas.
- Dziękuję za rozmowę.

Fot. Archiwum rozmówcy

Szybki kontakt

  • Adres: ul. Bema 11, lok. 80, II piętro
    15-369 Białystok
  • Tel: 85 745 42 72
Jesteś tutaj: Strona główna Wywiady Żyć mi się chce!