Zdrowy Białystok

Sobota, 23 11 22:47

Ostatnia modyfikacja:sobota, 23 11 2024

Czekając na cud

15 % polskich par bezskutecznie stara się o dziecko. Spośród nich ok. 8-12 % wymaga specjalistycznego leczenia. Jak w takich sytuacjach radzą sobie partnerzy? Czy obsesja na punkcie posiadania potomka pozwala im „normalnie” funkcjonować? Na te i inne pytania odpowiada prof. Waldemar Kuczyński, dyrektor Centrum Leczenia Niepłodności Kriobank w Białymstoku.
Marzena Bęcłowicz: Po ilu miesiącach bezskutecznych starań o dziecko pary zaczynają szukać fachowej pomocy?
Waldemar Kuczyński: Z reguły taka para najpierw zgłasza się do poradni ginekologicznej. I to właśnie ginekolog zajmuje się wstępną weryfikacją problemu, „wyłapuje” pary, które wymagają natychmiastowego leczenia biotechnologicznego. Są to najczęściej kobiety z niedrożnymi jajowodami, czy mężczyźni z krytycznie niskimi parametrami nasienia. I te osoby od razu trafiają do nas, gdyż my jesteśmy ośrodkiem referencyjnym. Pozostali leczeni są chirurgicznie lub zachowawczo. Jednak, metody te mają ograniczoną skuteczność, a leczenie jest długotrwałe. Jeżeli przekracza dwa lata i nie daje efektu, pacjenci powinni być kierowani do specjalistycznego ośrodka zajmującego się leczeniem niepłodności. I zazwyczaj tak się dzieje.
M.B.: Jak zatem wyglądają te pierwsze wizyty? Czy pacjenci świadomi są tego, co ich czeka?
W.K.: Do nas nikt nie przychodzi przypadkiem. Zgłaszające się pary zazwyczaj mają już za sobą długie lata leczenia. Jednak te pierwsze wizyty, kiedy mężczyzna poddaje się badaniu nasienia, a kobieta ocenie potencjału rozrodczego, są chyba najtrudniejsze. Podświadoma obawa o wyniki diagnostyki wstępnej związana jest zazwyczaj ze strachem przed odpowiedzialnością za obecny stan. Czasem wyniki badań szokują, szczególnie mężczyzn, gdyż ograniczona płodność, a w szczególności bezpłodność potrafi zdewastować ich psychikę, poczucie wartości oraz relacje w związku. Widziałem różne zachowania. Najczęściej, u większości, jest obopólna wyrozumiałość, spolegliwość i determinacja, by mieć dziecko - pary wzajemnie się wspierają i motywują. Zdarzają się jednak też takie związki (ok. 10 %), gdzie partnerzy się wzajemnie obwiniają i by chronić własną psychikę przerzucają odpowiedzialność na drugą osobę.

M.B: Niepowodzenia z pewnością zdarzają się często. Jak są odbierane?
W.K.: Zachowania wobec porażek są różne. Czasem pacjenci z góry zakładają, że „się uda”, choć my tłumaczymy, że nie ma takiej pewności. A gdy przychodzi niepowodzenie, są rozgoryczeni i sfrustrowani. Druga grupa, to pacjenci z problemami. Jeżeli kobieta jest po przejściach np. po operacjach jajników, to jest bardziej przygotowana na porażkę i lepiej ją przyjmuje. Najtrudniej jest z pacjentkami młodymi, bez konkretnych zaburzeń. W takiej grupie skuteczność może sięgać 85 % i taka osoba nie może się pogodzić z tym, że jest w tej 15 % grupie, która nie zajdzie w ciążę, podczas pierwszej próby leczenia. Zazwyczaj jednak pacjenci starają się zrozumieć porażkę. Czasem niepowodzenie zwiększa ich determinację, czasem jednak powoduje, że uciekają i szukają pomocy gdzie indziej. Bywa też, że rezygnują na jakiś czas z leczenia.
M.B.: Czy pacjenci wstydzą się, że mają „z tym” problem?
W.K.” Tak. I dopóki niepłodność nie będzie traktowana jak każda inna choroba, będzie to problem społeczny i psychologiczny. Inne choroby, które nie prowadzą bezpośrednio do śmierci, aż tak nie stygmatyzują. Nikt tych chorób się nie wstydzi. Nikt nie zamyka się i nie ucieka od rozmowy. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku niepłodności. Kiedy słucham moich pacjentów, zwracam uwagę na to, co mówią, ale również na to, czego nie chcą powiedzieć.
M.B.: Czy psychologiczne nastawienie partnerów ma wpływ na efekt terapii?
W.K.: Psychika w nie do końca zrozumiały sposób, ale znacząco wpływa na wynik leczenia. Oprócz wyników badań psychologicznych, dysponujemy też danymi pośrednimi przemawiającymi w istotny sposób za udziałem komponenty psychicznej w wynikach leczenia. Okazało się, że np. żarliwa modlitwa przed transferem zarodka pomaga w uzyskaniu ciąży. Przepytano dużą grupę osób z kaplicy na lotnisku w Singapurze (jest tam olbrzymi ośrodek leczenia niepłodności, przeprowadzający ok. 60 tys. cykli zapłodnienia pozaustrojowego rocznie). Przyjeżdżają tam ludzie z całego kraju. I okazało się, że silna wiara i motywacja pomagała w zajściu w ciążę! Te wyniki są trudne do wytłumaczenia od strony medycznej. Jest też czasem tak, że pacjenci wiele lat się leczą, w końcu decydują się na adopcję, a kiedy już adoptują dziecko, uzyskują naturalną ciążę. Próbowano to jakoś wytłumaczyć, przeprowadzono wiele badań, ale stricte naukowych dowodów nie znaleziono. Stres jednak nie zawsze działa negatywnie na płodność. Weźmy pod uwagę płodność ludzi poddanych np. stresowi wojennemu. Okazuje się, że w trudnych warunkach socjo-ekonomicznych ludzie są bardziej płodni. A przy leczeniu niepłodności mamy do czynienia z permanentnym, przewlekłym stresem. Seks jest nienaturalny, planowany co do godziny i nie wynika z uczuciowości, czy z potrzeby bliskości. Badania pokazują też, że jakość nasienia pozyskana podczas masturbacji jest gorsza, od tego oddanego podczas stosunku. Dlatego czasem wysyłamy naszych pacjentów na wakacje. Mówimy im: „W tym cyklu nie będzie szansy na uzyskanie ciąży. Proszę sobie odpuścić, wyluzować i wrócić do nas za dwa-trzy miesiące”. I w tym okresie kobiety zachodzą częściej w ciążę, niż w warunkach planowanego rozrodu.
M.B.: Jak obecnie wygląda kwestia finansów za leczenie niepłodności?
W.K.: Jeszcze dwa lata temu koszt in vitro był bardzo wysoki i był dodatkowym czynnikiem stresującym. Proszę sobie wyobrazić: młode małżeństwo na dorobku zaciąga kredyt na leczenie niepłodności. Pierwszy, drugi cykl. Nie ma ciąży. Pieniądze się kończą, zobowiązania zostają, a problem pozostał. Teraz sytuacja jest komfortowa – jest rządowy program refundacji kosztów leczenia niepłodności, a od 1 lipca 2014 r. leki używane w trakcie procedury są również w znacznym stopniu refundowane przez NFZ. Całkowite koszty in vitro w chwili obecnej – to 10-15 % kosztów, które były do tej pory. Kiedyś pacjenci rezygnowali z leczenia z powodów ekonomicznych, teraz nam się to praktycznie nie zdarza.
M.B.: Dziękuję za rozmowę.


Fot. Centrum Leczenia Niepłodności Kriobank
- W interesie moim i moich pacjentów jest, by zaakceptowali oni sytuację w jakiej się znaleźli, zrozumieli biologiczne uwarunkowania skuteczności leczenia, byli zmotywowani do wspólnej walki, ale też niestety przygotowani na niejedną porażkę – mówi prof. Waldemar Kuczyński.

Szybki kontakt

  • Adres: ul. Bema 11, lok. 80, II piętro
    15-369 Białystok
  • Tel: 85 745 42 72
Jesteś tutaj: Strona główna Medycyna Czekając na cud