Fachowcy od żołądka
- Środa, 08 kwiecień 2015 22:56
O wspólnej pracy, długoletniej przyjaźni i oczywiście - jak to zwykle z lekarzami - o zdrowiu, z dr Maciejem Kraliszem i dr Jackiem Romatowskim, specjalistami gastroenterologii z białostockiego „Gastromedu” rozmawia Marzena Bęcłowicz.
Marzena Bęcłowicz: Czy lekarz, który na co dzień styka się z wieloma dolegliwościami, myśli także o swoim zdrowiu i regularnie je kontroluje?
Jacek Romatowski: Tak. Od pewnego czasu świadomie poddaję się badaniu kolonoskopowemu i z pełnym przekonaniem zalecam je także innym. Ponadto wykonuję też badania przesiewowe krwi oraz kontrolne USG. Natomiast bliskich zachęcam do tego samego, ale nie zmuszam.
Maciej Kralisz: Ja również staram się systematycznie kontrolować swoje zdrowie. Ludzie powinni wiedzieć, że pewne badania robi się okresowo nawet bez konkretnych dolegliwości. Przynosi to dużą korzyść, gdyż wiele chorób rozwija się powoli i bez oznak. Cieszy mnie fakt, że ostatnio na badania przychodzą ludzie zupełnie zdrowi, którzy chcą poddać się rutynowej kontroli. Impulsem do tego jest zazwyczaj choroba, która pojawiła się u kogoś bliskiego z ich otoczenia. Kiedyś takie sytuacje się zupełnie nie zdarzały i były nie do pomyślenia. Trzeba było wprost namawiać pacjentów do wykonania kolonoskopii.
M.B.: A mają Panowie jakąś sprawdzoną receptę na dobre zdrowie?
J.R.: Jakakolwiek aktywność fizyczna. Poza tym trzeba starać się utrzymać organizm w ogólnym „dobrostanie”, tak fizycznym jak i psychicznym. Ja na przykład ze względów zdrowotnych oraz dla przyjemności chodzę na pilates.
M.K.: Są różne recepty na zdrowie - medyczne i pozamedyczne (śmiech). Najważniejsze powtórzę za kolegą – przede wszystkim aktywność fizyczna, odpowiednia dieta oraz otwarcie na ludzi i na świat. No i śmiać się trzeba – jak najwięcej.
M.B.: Wkrótce „Gastromed” będzie świętował 10-lecie istnienia. Jak powstał i jak zaczęła się wasza znajomość?
J.R.: Poznaliśmy się w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym, gdzie przez wiele lat razem pracowaliśmy na Oddziale Gastrologii. W pewnym momencie podjęliśmy decyzję, że chcielibyśmy rozwijać się na własny rachunek. Chcieliśmy pracować trochę inaczej, lepiej dopasowując naszą pracę do potrzeb pacjentów. W tym samym czasie nasi „szpitalni” koledzy zakładali szpital Humana Medica Omeda. Zaproponowaliśmy im, że się do nich dołączymy i zajmiemy się gastrologią, której oni nie mieli w swojej ofercie. Tak powstała oddzielna spółka „Gastromed”, założona przez nas i naszego kolegę Andrzeja Penpickiego. Nasza współpraca z Omedą trwała cztery lata i bardzo ułatwiła nam start.
M.K.: No waśnie, takie były początki. Po pewnym czasie przybywało nam pacjentów oraz specjalistycznego sprzętu do badań. Uznaliśmy, że czas na zmianę i przenieśliśmy się tu, gdzie jesteśmy obecnie. Mamy teraz przede wszystkim pełną samodzielność, na której zawsze bardzo nam zależało. Poza tym nowoczesny ośrodek gastrologiczny z pracownią badań endoskopowych oraz wysokiej jakości aparaturą medyczną wymagał lepszych warunków lokalowych. W ubiegłym roku ze spółki wystąpił nasz wspólnik i teraz prowadzimy ją we dwóch z Jackiem. W naszym ośrodku oferujemy pacjentom kompleksową opiekę gastrologiczną w zakresie diagnostyki i leczenia chorób przewodu pokarmowego oraz wysoką jakość wykonywanych usług. Stawiamy na fachowość i dbamy o miłą atmosferę. Naszym celem jest zadowolenie pacjentów, którzy jak się okazało w praktyce szpitalnej, bardzo często nas mylą, uznając nas za braci... bliźniaków.
M.B.: Pacjenci „znają” Panów jako lekarzy udzielających porad zza biurka, wykonujących badania, czy operujących. A kim są założyciele „Gastromedu” prywatnie, po pracy i co zdecydowało o tym, że jesteście lekarzami?
J.R.: Kiedyś chciałem zostać rolnikiem, ale niestety mi to nie wyszło. Natomiast pamiętam taki moment w życiu, kiedy będąc dzieckiem zachorowałem. Bardzo ciężko przeżywałem tę swoją chorobę, ale udzielono mi dobrej i fachowej pomocy, i wyzdrowiałem. Bardzo mi wówczas zaimponował zawód lekarza, pomimo tego, że zastrzyki w tyłek - rzecz jasna - bolały, ale uznałem to wówczas za coś bardzo efektywnego. Utkwiło mi to w pamięci i oto dziś także jestem lekarzem. Prywatnie zaś mężem i ojcem dorosłej córki.
M.K.: Ja wychowywałem się w rodzinie lekarskiej. Od kołyski nasiąkłem tą atmosferą i był to taki mój naturalny wybór. Ten zawód mi po prostu imponował. Teraz mam trójkę dorosłych dzieci, z czego dwoje wiąże swoją przyszłość także z medycyną.
M.B.: W dzisiejszych czasach stres towarzyszy każdemu człowiekowi. Jak panowie sobie z nim radzą?
J.R.: Pomaga mi w tym wspomniany już pilates. Wprawdzie zajęcia te są dosyć specyficzne, a ja jestem jedynym mężczyzną w grupie, to mi one bardzo odpowiadają. Dzięki nim kręgosłup dużo mniej dokucza i ogólnie czuję się lepiej. Poza tym każdej zimy wyjeżdżam na narty, co bardzo lubię.
M.K.: Stres trzeba koniecznie odreagować. Warto spędzić wolny czas w swój własny ulubiony sposób. Moją pasją jest żeglarstwo i cieszę się, że mogłem też zarazić tym rodzinę. Nie jest to tylko hobby, czy sport, a również styl życia, a mi zawsze imponowały takie cechy jak: odpowiedzialność, niezależność, przyjaźń i lojalność, odwaga, rzetelność, wytrwałość, cierpliwość, pogoda ducha, tolerancja. Co roku jestem na Mazurach i staram się też popływać na morzu. Cieszę się również, że swoją pasję mogę dzielić także z Jackiem, bo często zdarza się, że żeglujemy razem. Nie jesteśmy tylko znajomymi z pracy i partnerami w biznesie, nie omawiamy tylko i wyłącznie spraw zawodowych. Znamy się od wielu lat, przyjaźnimy się i ten fakt bardzo pozytywnie wpływa na jakość naszych usług i wspólne prowadzenie firmy.
M.B.: Dziękuję za rozmowę.
Fot. Archiwum prywatne rozmówców